Translate

wtorek, 21 maja 2013

Tajemniczość XXI wieku.

Magia naszego czasu polega na uwielbieniu nieznanego, bo wydaje się nam ,że tak mało go zostało, iż za niedługo będziemy wiedzieć wszystko. Sam czar śmierci i narodzin nam nie wystarcza, więc szukamy tego mrocznego wymiaru wszędzie gdzie się tylko da. Oczywiście w tym wypadku mówię o Europie, nie o całym świecie. Ale i tak przesadziłam, bo tak na prawdę mówię o tym co ja widzę, a przecież moje pole widzenia jest ograniczone. Stąd też te wszystkie tajemnice. Mamy umiłowanie groteskowo niebezpiecznych i pięknych postaci, albo tragicznie opanowanych, albo przerażająco impulsywnych. No i oczywiście do wyboru zostają cechy takie jak: fałszywość, arogancja, manipulacja, zepsucie, wysoka inteligencja, niemoralność, bezwzględność. Jednym z wyjątków literatury który zawiera tylko tą "mroczną tajemnicę" jest... uwaga... Zmierzch. Pewnie większość z was skreśliła mnie już na miejscu, kiedy wymieniłam tą nazwę w swoim poście, jednak nie ona jest najważniejsza w tym poście tylko to do czego dążę. Ona jest tylko jednym z trafniejszych przykładów unikatów dzisiejszego świata. Zaraz wyjaśnię.  Cechy dwóch najbardziej "groźnych i ciekawych postaci, ukrywających swe sekretne umiejętności" to: wrażliwość, romantyzm, impulsywność, brak opanowania nad sobą, słodycz, zagadkowość, szarmanckość, beznadziejna ostrożność. Lecz żadna z tych postaci nie jest całkowicie "zła", pozbawiona skrupułów, nie ma "ciekawych" zainteresowań jak Flavia de Luce - dla nie obeznanych, radzę się do edukować bo seria "Flavia De Luce jest po prostu genialna- Stephanie Meyer udało się coś co nie udaję się wielu pisarzom - zainteresowała samą zagatką, samym dobrem. Tego się nie robi. Tak się nie powinno robić. Stephanie be, be. Powinnaś się wstydzić. Dlaczego? Bo zawstydziłaś cały świat pisarzy. Alan Bradley, Brent Weeks, L.J. Smith, Andrzej Ziemniański nawet pewnie nie słyszeli o sobie nawzajem a prześcigają się w tworzeniu najbardziej ekscentrycznych postaci jakie tylko można zaleźć. Pomimo że według mnie saga "Zmierzch"  to szmira, to jako pierwszy gniot zrobiła karierę nie ze względu na "wyjątkowość postaci". Weźmy takiego Damona - kolejnego postwampa, jak lubię ich nazywać - arogancki dupek, któremu na nikim nie zależy. Podejrzewam z resztą że autor "Drogi Cienia" zagniewałby się na mnie śmiertelnie że porównałam jego postacie do tych autorki "pamiętników wampirów". Cóż, trudno. Nie moja wina, że jak debile błyszczycie prawie takim samym scenariuszem w którym główny bohater ginie, a potem zmartwychwstaje. Przepraszam.  Lecz wracając do tematu, wiecie że ilość psychopatów w tym roku na jednej z amerykańskich uczelni wyniósł 40%. Nie u nas to nie wygląda lepiej. Żeby było jasne, psychopata nie musi zabijać.  I jeszcze dla porównania, w latach dziewięćdziesiątych wynik był dwa razy niższy. Wszędzie widać że ludzie zaczęli fascynować się: bólem, złem, szaleństwem... Ekranizacje starszych książek -  np: Sherlocka Holmesa - ostatnia była jedną z najbardziej kontrowersyjnych, i mrocznych - i jest też moją ulubioną :). Z XXI wieku również ponure i socjopatyczne są: Death Note, Flavia De Luce, Labirynt Fauna,  Purpurowe Rzeki, Sklepik Dla Samobójców... i wiele, wiele innych. Ale pozostają jeszcze trzy pytania. Po pierwsze: Czy tak było wcześniej? Przecież Krzyżacy nie są skąpe w krwawe opisy tortur, bitw. Po drugie: Jaki jest tego powód? Czyżby fakt że jesteśmy "niewyżyci emocjonalnie", ponieważ nie jesteśmy świadkami żadnych bitew, kataklizmów i w dodatku jesteśmy ciągle narażeni na stres sprawia że to jest nasze odreagowanie? Wyobrażanie siebie jako złą postać, lub fascynacją tą postacią? Ale czy to w takim razie znaczy, iż z natury jesteśmy źli? Te rozmyślania pozostawiam wam.
                                                                                   Avecra Vasseri

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz