Translate

niedziela, 16 czerwca 2013

Zabić Nienawiść

W naszym świecie jest jej wystarczająco. Nawet połowa tej nienawiści, jest już przesytem. Owszem, są jej dobre jak i złe strony. Ale samo uczucie, jest złe. Cóż z tego, że napędza do działania skoro to działanie często jest zbrodnią? Nie można powierzyć swego losu negatywnym uczuciom, a już na pewno nie nienawiści. Bardzo trudno to zrozumieć, wbrew pozorom. Wiele ludzi powie że to przecież oczywiste. Ale  najwyraźniej nie jest, skoro tak wiele osób nie stosuje się do tej zasady w życiu. Cały czas słyszę jak ktoś kogoś obgaduje, widzę jak rani, manipuluje, zmusza do czegoś. Lecz wtedy przypominam sobie, ile dobrego dzieje się na świecie, i rozumiem, że jeżeli to nie wystarcza - to trzeba starać się bardziej. I daję z siebie więcej. Musimy pokonać Nienawiść w pierwszej kolejności. Bo jest ona największą bronią zła, często ukrytą pod innymi uczuciami. Pod zazdrością, urazą, obrzydzeniem, złością. Jest jak ostrze w cieniu. I bądź pewien, że kiedyś poczujesz jak rani.
                                                          Avecra Vasseris

piątek, 7 czerwca 2013

Historia Blaina. Specjalnie dla Janka.

Usatysfakcjonowany, pełen dobrych uczuć, i swojakiej nostalgii wszedł do lasu. Niedługo nie będzie mógł cieszyć się zapachem sosen i świerków, szumem drzew i śpiewem ptaków. Przywiązał się do stałych przechadzek po tym dużym lesie, kiedy jeszcze był drwalem. To też był powód wybrania topora za swoją broń. Lata doświadczenia w lesie, i przywiązanie do tego sprzętu miały ogromny wpływ na jego decyzje. W całym życiu. Wziął głęboki wdech i usiadł na pobliskim kamieniu.  Lato w tym roku było upalne, słońce zamieniło ziemie w proch. Jednak ten las był chyba strzeżony przez Bóstwo, bo jakimś niepojętym sposobem barzul suszy go nie dotknęło. Taka sama pogoda była gdy jego ojciec przyszedł z nim po raz pierwszy do tego lasku.  Pamiętał włosy i brodę ojca, zawsze ubrudzone sadzą i ziemią, i jego poczciwe, małe oczy wpatrujące się w ten malowniczy krajobraz. Ojciec chciał go nauczyć dyscypliny, rozsądku i cierpliwości, stąd zawód drwala.  Nie chodziło tylko o zwykłą naukę  życia, chciał go w ten sposób przygotować do bitew, wojny.  Jako najstarszy syn,  jego przeznaczeniem było zostać wojownikiem,  tym samym musiał być silniejszy  od swoich dwóch braci którym najprawdopodobniej oszczędzony będzie trud wojaczki. To on honorem i siłą miał zapewnić bezpieczeństwo, i rozsławić swój dûrgrimst. Zresztą, szybko to zrobił. Kiedy jeszcze parał się wycinką drzew, i natrafił na opornego, złośliwego klienta- delikatnie mówiąc -obił mu pysk. Niby nic szczególnego, a wręcz hańbiącego. Tyle, że okazało się, iż nie była to osoba nazbyt „lubiana”, a wręcz poszukiwana przez kilka klanów, a ogromna blizna na twarzy „nieco” pomogła im w odnalezieniu tego łotra.  Zaśmiał się głośno. W jego krótkim życiu dużo było sytuacji z których rodzina musiała go zbierać z ziemi i ciągnąć nieprzytomnego do domostwa.  Szybko zdobył opinie osoby która wysoko się ceni, a jej najwyższą wartością jest godność klanu. Nikt nie wątpił, iż będzie waleczny. A teraz on musi sprostać tym oczekiwaniom. Choć, tak naprawdę – jedyne, co teraz musi to odpocząć. Spojrzał na swoje obuwie. Verg, wdepnąłem w jakieś gówno. Jak zwykle, szczęśliwy i optymistyczny początek uroczego dnia.  Otarł but o trawę i położył się na ogromnym głazie. I czekał. Mógł czekać tak godzinami. Dniami. Miesiącami. Bezproblemowo zniósłby niewygodę, najgorsze upały i mrozy. Ale bez napitku i żarcia nie wytrzymałby dwóch dni. No dobra, trzech. Zwłaszcza bez napitku. Otworzył bukłak który miał przy pasie i pociągnął łyk mocnego trunku. Od razu poczuł się luźniej i do głowy przychodziły mu barwne pomysły. Próbował przypomnieć sobie wszystkie dzieła swojego ojca. Pamiętał tylko te najlepsze, te najdokładniejsze. Tymi dziełami, były oczywiście łuki.  Opiekun był prawdziwym mistrzem w ich wyrobie, przynajmniej w oczach małego knurla. Najpiękniejsza broń jaką widział wyszła spod rąk jego przodka. Nie pamiętał jak ją wtedy nazwał, ale pamiętał  utargi pomiędzy jego ojcem a starszym jegomościem, który owy łuk pragnął zakupić. Ojciec nie sprzedał .Tak był przywiązany do tego  „kawałka drewna”, jak nazwał broń klient na wychodnym. Ojciec wtedy mu powiedział, że wszystkiego i tak jest pod dostatkiem , a drugiego takiego cuda nie zrobi. Rozglądnął się po lesie. Światło prześwitywało przez wolne przestrzenie między świerkami, gdzieniegdzie rosły kępki Zawilca, Przylaszczki i Knieci błotnej. Zdziwiło go to nieco bo słyszał, że są to wiosenne kwiaty. Ale co on mógł o tym wiedzieć? Zresztą ten bór wydawał się być taki wyjęty ze świata, więc czemu miały by go dotyczyć prawda natury? Nagle nabrał ochotę na dziczyznę, lecz nie miał ochoty ganiać za zwierzyną po lesie. Przypomniał sobie te czasy kiedy wraz z braćmi jadał soczyste, świeże mięso specjalnie przygotowywane przez ich matkę. Było to jeszcze za nim wyprowadził się z rodzinnego gniazda. I zdał sobie sprawę, że mówi to z pewną przekorą. Wiedział, iż te czasu ma daleko za sobą.  Nigdy nie wrócą momenty, które nadają sens jego życiu. Jedyne co może dalej robić, to próbować dalej pisać swoją historię w jak najjaśniejszych kolorach. Teraźniejszość przyniosła mnóstwo zawodów i przykrości, rozdzieliła braci i rodzinę. Było w tym trochę jego winy, lecz mleko już rozlane. Lepsze mleko, niż piwo. Vrron. Starczy tych żałosnych rozmyślań, nie jesteś filozofem, a wojownikiem.  Szybko stanął na równe nogi, i żywo wyszedł z lasu. Nie ma do czego wracać. Teraz trzeba przeć na przód. 
                             Avecra Vasseris 

środa, 5 czerwca 2013

Zjazd Zakochanych Poetów. - Wyjaśnienie.

Jest to moja inwencja twórcza, chciałabym wypróbować swoich sił w tego rodzaju historiach. :) Może pójdzie mi lepiej, niż przypuszczam. Życzcie mi powodzenia. 
                                                                                    Avecra Vasseris 

Papierosy

 Nie, nie będę tu pisać o swoim pierwszym papierosie, bo go nie było. Nie wiem jakie to uczucie zaciągnąć się liściem tytoniu "wzbogaconym" chemikaliami. Zastanawiam się tylko jakie odczucia wy macie, lub mieliście w wieku gimnazjalnym na ich temat? Prawdę mówiąc, ostatnio coraz więcej osób mnie namawia do takiej metody "relaksacji". Ale romantyczniejszym sposobem śmierci wydaje mi się skok z mostu. Nienawidzę papierosów. Nie powiem, uwielbiam "artystyczne" zdjęcia z papierosami... z dymem papierosowym, a nawet lubię ich zapach. Jednakże, myśl że to małe coś... 
skróca moje życie o 4 minuty, wystarczająco mnie zniechęca. Znam kilka zastosowań nikotyny w historii poza "papierosami". Jest ona, między innymi, śmiertelną trucizną. Wystarczy włożyć liście tytoniu do słoika i zostawić na słońcu przez 24 godziny, a tworzy się "urocza" breja, której 1 miligram (jeśli i nie mniej) jest wstanie zabić człowieka. To sam tytoń, teraz w papierosach oprócz tej "leczniczej rośliny" są jeszcze np: trutki na szczury, amoniak i parę innych cudownych substancji.  Znam sporo takich faktów.  Ale, mimo wszystko - uważam, że każdy ma prawo robić ze swoim organizmem co tylko chce. Pod warunkiem, że nikt nie będzie przez to cierpiał. Dlatego nie mam prawa rozkazywać, ani pouczać innych w tym wypadku. Choćby dlatego, iż nie wiem co ja zrobię za kilka lat? Może będę nałogowym palaczem "Malboro"? Czy jak się nazywały te pety które tak chętnie wypala moja ciotka... Szczerze w to wątpię, ale nie wiem co może się wydarzyć jutro, a co dopiero za kilka lat. Bardzo chciałabym poznać waszą opinie na ten temat. :3 
                                                                                             Avecra Vasseris.

Zjazd Zakochanych Poetów

Obcasy uderzały rytmicznie o brukowaną ulice.  Noc była już ciemna. Ciepła i wilgotna. W powietrzu dało się wyczuć zapach herbaty Earl Grey, czekolady i szarlotki. Cały ten aromat wydobywał się z herbaciarni do której miała zamiar zajść. Lecz zanim zanurzy usta w gorącym, słodkim i gęstym płynie chciała.... nie wiedziała, czego chciała. Lecz stanie na przeciwko tego pięknego zamku w noc Muzeum dawało jej swojego rodzaju uczucie zadowolenia. Od dawna szukała czegoś co wypełni pustkę w jej duszy. Świat był dla niej ponury i piękny jednocześnie, niestety ani jego "cud", ani też okropność nie potrafiły wypełnić jakiejś dziury w jej duszy. Pozostawała ona tak samo duża, jeżeli nie robiła się większa z czasem. Poprawiła brązowe loki które opadały na jej smukłą szyję, i postarała się wyglądać jak najbardziej... normalnie. Chociaż w zwiewnej, łososiowej sukience będzie to raczej trudne. Tym bardziej jeśli ma się na sobie kurtkę dżinsową, specjalnie postarzaną z wzorem kwiatowym, i czerwoną szminkę. No i oczywiście wysokie, czerwone szpilki i brązową, rozpadającą się, torbę pełną wszelkich magazynów literackich, suszonych kwiatów i upapraną farbami. Dobra, chciała na siebie zwrócić uwagę.  To była podświadoma potrzeba imponowania. Głupie hormony. Ale chyba każda kobieta chce się czuć kobieco. Wzięła głęboki wdech i poczuła jak ze świstem wypuszcza pełne jodu powietrze. Powoli, spokojnie, wręcz ślamazarnie ruszyła do drzwi. Miała już 24 lata, za sobą tak wiele... W wieku 14 lat zaczęła ćpać... Dnie przepełnione marihuanom, amfetaminą, LCD, często chodziła upita, tylko 14 lat...W wieku 15 lat trafiła na odwyk do Warszawy, dzięki jej bratu który ją "wydał" rodzicom.Tragedia rodzinna. Krzyk, smutek, płacz i nowe postanowienia. Matka zaprzestała lekko pracy i zajęła się jej młodszą siostrą.  Dni wyrzeczeń, płaczu w ośrodku w stolicy. W końcu wyszła, lecz nie chciała wracać do Słupska. Do tej dziury. Wiedziała, że jeśli wróci znowu zacznie ćpać. Chciała wyjść na prostą. Została w warszawie. Poszła do liceum. Zdała sobie sprawę jak bardzo ciągnie ją do poezji, sztuki, rzeźbiarstwa, malarstwa. Zawsze uwielbiała artystyczne przedmioty, i poszła w tym kierunki. Zdała maturę, była dobra z przedmiotów ścisłych. Miała szanse na polibude, ale wybrała ASP.  Wiedziała, iż to nie jest życiowa decyzja, ale myślała, że sobie poradzi... Zawsze chciała pisać książki. Dające nadzieje, smutne, psychologiczne, obyczajowe książki. Chciała pokazać jak ona widzi teraźniejszość. Uwielbiała fantasy, lecz jeśli już przychodził jej jakiś pomysł do głowy to był on książką obyczajową. A teraz w wieku 24 lat. Zero planów na przyszłość. Nie wiedziała jak sobie poradzi. Pustka w głowie, w duszy. W ciągu tych kilku lat spotykała się z czterema chłopakami, ale nic z tego nie wyszło. Czasami bała się zaangażować, innym razem zależało jej zbyt bardzo. A teraz była sama. Dosłownie i w przenośni. I wchłaniała światło księżyca, żeby ukoiło jej samotność, jej żal do świata. Majestatycznie oświetlany zamek Książąt Pomorskich, cudownie komponował z tym zamkiem. Ludzie przechodzili obok niej, śmiali się, rozmawiali. A ona stała. Widziała całujących się kochanków, pijane pary, matki z córkami, ojców z synami. Wszyscy przyjechali na noc muzeów. Tak jak ona. Tylko czy jest tu ktoś, tak jak ona? Kto nie wie po co, i czemu tu przyjechał? Weszła do przepełnionych komnat, kupiła bilet. I podziwiała, obrazy Witkacego, szaty dworek, szable, stare monety. Kupiła karty z starymi zdjęciami Słupska i obecnymi, za wygórowaną cenę. Lecz głównie przyglądała się ludziom. Jedni zdawali się być zdenerwowani, drudzy aż nazbyt spokojni, a inni po prostu zaciekawieni. Ale nikt nie wyglądał jakby był zgubiony we wszechświecie. Każdy zdawał się znać swoje miejsce i czas. Przysiadła na murku i czekała.... zagubiona w życiu. 
                                                       Avecra Vasseris 

wtorek, 4 czerwca 2013

Krótko - Długa Nie wiadoma.

Zacisnęła dłonie na kryształowym wazonie i mocno rzuciła nim o ścianę. Szybko sięgnęła po kolejne naczynia, i z jeszcze większym zapałem i impetem wyrzuciła szklankę i talerz w powietrze. "To co wyrzucone w górę raz, musi wrócić". Szklanka, porcelanowy spodek i kryształowy wazon rozbiły się o białą podłogę. Odłamki z gracją rozsypały się po podłodze. I nie pojętym dla niej sposobem, wcale nie reagowała gdy przecinały jej skórę. Chociaż krew leciała, nie przestawał zrzucać naczyń na podłogę, rzucać nimi o ściany, wyrzucać w górę. Wydawało się jej to wtedy dziwne, ale bardzo piękne. Piękne dzieła sztuki - bo nimi były talerze, staranie dobrane spodki i filiżanki, sosjerki, czajniki -odbijały barwne światło spadające z lamp wysoko zawieszonych przy suficie. Cała w krwi, pokaleczona, spocona i rzucała tym szajsem, wszędzie gdzie się dało. Odchodziła od zmysłów. Naczynia brały się znikąd, dosłownie - nie wiedziała nawet jak znajdują się w jej dłoniach. W sumie, całe to można było pod sumować krótko: "nie wiem, jak, po co, dlaczego". A nawet krócej - "Wizja niewiadoma".Trwała godzinami. Latami. Tak się wydawało. A skończyła się w sekundę. I już jej nie było. 
                   Avecra Vasseris 

Czasem - Kiedy ochotę mam płakać.

Czasem. 
Gdy świat zsyła mrok, ciemność, ponure dni... 
Gdy wszystko zasnute jest mgłą,  światła brak. 
Kiedy piętno zepsucia wybija we mnie świat, 
a życie przestaje trwać. 
Kiedy dusza rozrywa się w szwach. 
Czasem, płakać chce. 
Lecz żadna łza 
nie leci. 
Nie. 
                  Avecra Vasseris