Translate
sobota, 31 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
czwartek, 22 sierpnia 2013
wtorek, 20 sierpnia 2013
Zmiana Tła.
Może trochę za późno, na letnią zmianę tła. Ale co z tego? :D Pamiętajcie. Zostało 10 dni wakacji, mało lecz zawsze są to WAKACJE. Trzeba je przeżyć jak najintensywniej, nie pozwólcie żeby wasze wakacje upłynęły na kanapie. Owszem, czasem tego potrzebujemy, ale nie przez całe wakacje. Co zapamiętacie z wakacji spędzonych delikatnie mówiąc, na tyłku? Nic. :) Nie marnujcie swojego życia. Największą hipokryzją jaką zauważyłam u ludzi to jest szacunek do długiego życia, i chęć życia długo podczas gdy nie wykorzystują nawet jednej trzeciej swojego czasu na coś co zapamiętają, co będą wspominać latami i na starość mogliby powiedzieć "Moje życie było cudowne, nigdy się nie nudziłem, nie siedziałem przed komputerem sam. Choćby nie wiem jak okropnie było, zawsze potrafiłem znaleźć w nim iskrę dobra, szczęścia którą z zadawalającym skutkiem przekształcałem w ognisko." Nie marnujcie czasu. Nie wiadomo ile nam go zostało. Przestańcie bezczynnie cały dzień siedzieć przed komputerem. Sprawcie i zróbcie coś, żeby po waszej śmierci ktoś powiedział :"Odszedł od nas człowiek który sprawiał, że każde miejsce staje się weselsze i cieplejsze. Który był potrzebny temu światu i wielu ludziom". To jest morał tego postu. Róbcie coś. By być szczęśliwszym. Bo ciągłe unikanie świata, chowanie się przed nim jedyne co daje to marne poczucie bezpieczeństwa i tylko wrażenie że nic nie musisz. A prawda jest taka, że po naszej śmierci nikt też na prawdę nie musi płakać. Warto odpocząć. Czasem jest nam potrzebne parę dni odpoczynku. Ale odpoczynek nie trwa całego roku. Z małymi przerwami co dwa tygodnie na pójście do sklepu. Korzystajmy póki możemy.
Avecra Vasseris
Avecra Vasseris
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
Oczy
Avecra Vasseris
Zdjęcia te nie były robione przeze mnie. :)
niedziela, 18 sierpnia 2013
Nowa Brama - Miejsce pracy, głównej bohaterki "Zjazd Zakochanych Poetów".
Zdjęcia nie były robione przeze mnie, znalazłam je na innych stronach internetowych.
Avecra Vasseris
Zjazd Zakochanych Poetów
Co to właściwie miało być? Czemu ta kobieta mi to wszystko powiedziała? O co chodzi?! - Wydawało się jej to niezmiernie dziwne kiedy wychodziła z autobusu w rzęsisty deszcz. Sukienka przemokła jej doszczętnie, ale niewiele ją to obchodziło. Wysiadła na ulicy wojska polskiego, kiedy gadała z staruszką objechała prawie całe miasto. Podbiegła w głąb miasta, omijając bramę miejską, centrum handlowe, mur z 18 wieku, fontannę, aż w końcu dotarła do swojego domu. Kiedy szukała kluczy żeby otworzyć swoje jednopokojowe mieszanie, znalazła małą karteczkę.
"Jeszcze się kiedyś spotkamy. ul. Witosa. 10." Kartka pachniała przyprawami korzennymi.
*******
Wstała następnego ranka tak samo roztrzęsiona jak się położyła, jak zwykle zaspała do pracy. I popędziła na łeb, na szyje do małej galerii w Nowej Bramie, była sprzedawczynią w tym małym, pełnym cudów rzeczy. Kiedy wybierała się tam wcześnie rano, zawsze słońce prześwietlało barwne szkła zwisające tu i tam z haków na lnianych sznurkach. Po sześciu godzinach siedzenia wśród rękodzieł, farb, obrazów, kolczyków mogłaby wyjść ze sklepu i z czystym sumieniem udać się rower. Mogłaby. Akurat w momencie kiedy chciała zamykać sklep, do oszklonej Bramy wszedł mały chłopiec. Brązowe loki, bystre niebieskie oczęta, łobuzerski uśmiech. Typowy ośmiolatek, prawdopodobnie jeden z wielu który wyrwał się mamie na zakupach i zawędrował aż na drugą stronę ulicy.
- Dzień dobry psze Pani. - Powiedział malec i zaczął się badawczo rozglądać po małej, aczkolwiek przestronnej galerii. Im bliżej mu się przyglądała tym bardziej przypominał jej kogoś. Kogoś. Wzrok małego zrobił się poważny, a brwi ściągnęły się w ogromnej zadumie. Chłopczyk chodził po pomieszczeniu przyglądając się wszystkiemu okiem surowego krytyka sztuki. Podnosił nogi wysoko niczym wojskowy i przesadnie okazywał swe zdumienie lub zachwyt nad obrazami. Przykładał palce do brody i udawał że głaszczę się po niewidzialnych wąsach, podskakiwał kiedy zauważył coś co zwróciło jego uwagę, klaskał lub wydawał z siebie głośne okrzyki radości gdy odkrył jakąś nową moźliwość małej drewnianej szkatułki. Miała ochotę się śmiać patrząc na jego wyczyny, lecz starała zachować się stoicki spokój.
- Dzień dobry, zgubiłeś mamę? - spytała, - taką miała nadzieje - delikatnie i sympatycznie.
Chłopiec jednak nie odpowiedział, i dalej przyglądał się sztuce, tym razem jednak w całkowitym bezruchu i z zaciśniętymi ustami.
- Hej, co się stało? Gdzie twoja mamusia? Zgubiłeś się? - spytała zza lady. " A to niewychowane urwipołć, nie mam siły do dzieci... Zaraz chcem wyjść... czemu ten mały sobie nie pójdzie?'
Malec wziął do ręki małego aniołka, niebieskokiego, z brązowymi lokami, całego z barwnego szkła i zacząl obracać między palcami. Zaintrygowana i zdenerwowana podeszła i chwyciła małego za ramię i odwróciła go w ten sposób żeby na nią spojrzał.
- Mały, gdzie twoja mama? Tata? co się stało? Czego szukasz, mamusia cię tu wysłała żebyś coś kupił? - Napotkala chłodne spojrzenie jego niebieskich oczu. Po ciszy która zdawała się trwać wieczność usłyszała.
- Ja nie mam mamy. I pani też.
I mały rabuś uciekł ze sklepu z aniołkiem ze szkła w ręce.
Avecra Vassseris
"Jeszcze się kiedyś spotkamy. ul. Witosa. 10." Kartka pachniała przyprawami korzennymi.
*******
Wstała następnego ranka tak samo roztrzęsiona jak się położyła, jak zwykle zaspała do pracy. I popędziła na łeb, na szyje do małej galerii w Nowej Bramie, była sprzedawczynią w tym małym, pełnym cudów rzeczy. Kiedy wybierała się tam wcześnie rano, zawsze słońce prześwietlało barwne szkła zwisające tu i tam z haków na lnianych sznurkach. Po sześciu godzinach siedzenia wśród rękodzieł, farb, obrazów, kolczyków mogłaby wyjść ze sklepu i z czystym sumieniem udać się rower. Mogłaby. Akurat w momencie kiedy chciała zamykać sklep, do oszklonej Bramy wszedł mały chłopiec. Brązowe loki, bystre niebieskie oczęta, łobuzerski uśmiech. Typowy ośmiolatek, prawdopodobnie jeden z wielu który wyrwał się mamie na zakupach i zawędrował aż na drugą stronę ulicy.
- Dzień dobry psze Pani. - Powiedział malec i zaczął się badawczo rozglądać po małej, aczkolwiek przestronnej galerii. Im bliżej mu się przyglądała tym bardziej przypominał jej kogoś. Kogoś. Wzrok małego zrobił się poważny, a brwi ściągnęły się w ogromnej zadumie. Chłopczyk chodził po pomieszczeniu przyglądając się wszystkiemu okiem surowego krytyka sztuki. Podnosił nogi wysoko niczym wojskowy i przesadnie okazywał swe zdumienie lub zachwyt nad obrazami. Przykładał palce do brody i udawał że głaszczę się po niewidzialnych wąsach, podskakiwał kiedy zauważył coś co zwróciło jego uwagę, klaskał lub wydawał z siebie głośne okrzyki radości gdy odkrył jakąś nową moźliwość małej drewnianej szkatułki. Miała ochotę się śmiać patrząc na jego wyczyny, lecz starała zachować się stoicki spokój.
- Dzień dobry, zgubiłeś mamę? - spytała, - taką miała nadzieje - delikatnie i sympatycznie.
Chłopiec jednak nie odpowiedział, i dalej przyglądał się sztuce, tym razem jednak w całkowitym bezruchu i z zaciśniętymi ustami.
- Hej, co się stało? Gdzie twoja mamusia? Zgubiłeś się? - spytała zza lady. " A to niewychowane urwipołć, nie mam siły do dzieci... Zaraz chcem wyjść... czemu ten mały sobie nie pójdzie?'
Malec wziął do ręki małego aniołka, niebieskokiego, z brązowymi lokami, całego z barwnego szkła i zacząl obracać między palcami. Zaintrygowana i zdenerwowana podeszła i chwyciła małego za ramię i odwróciła go w ten sposób żeby na nią spojrzał.
- Mały, gdzie twoja mama? Tata? co się stało? Czego szukasz, mamusia cię tu wysłała żebyś coś kupił? - Napotkala chłodne spojrzenie jego niebieskich oczu. Po ciszy która zdawała się trwać wieczność usłyszała.
- Ja nie mam mamy. I pani też.
I mały rabuś uciekł ze sklepu z aniołkiem ze szkła w ręce.
Avecra Vassseris
czwartek, 15 sierpnia 2013
Ciemność - Berenika Cleerlight
Tym razem było za ciemno, żadna świeca którą zapalała nie rozjaśniała tej czerności. Poruszała się co prawda, ale gdziekolwiek nie postawiła nogi miała wrażenie że zapadnie się pod ziemie, lub coś ją zaatakuje. Nie można nie bać się całkowicie, kiedy nie wie się, gdzie się znajduję, jak wygląda to pomieszczenie, na czym sie stąpa, co obok ciebie stoi, gdzie kończy się pomieszczenie, i czy to w ogóle jest pomieszczenie. Nie wiedząc nic. Boisz się wszystkiego. I nic nie robisz. Okropne uczucie. Bezradność. Jak jest za ciemno, jest źle, jak jest za jasno - również. Wzięła zapałki które znalazła w kieszeni i spróbowała zapalić świeczkę jeszcze raz, nie udało się. Nic nie dawała. Miała dość. Przyłożyła sobie zapaloną zapałkę do oka. I znowu straciła przytomność.
Avecra Vasseris
Avecra Vasseris
Światełka - Berenika Cleerlight
Tym razem było jasno, za jasno. Starała się otworzyć oczy, jednak światło za bardzo ją raziło. I za każdym razem kiedy myślała że oczy już się przyzwyczaiły, światło zdawało się promieniować jeszcze mocniej tym ledowym blaskiem. Demotywujące, starała się po prostu otworzyć oczy i zobaczyć cokolwiek, lecz oczy tak jej łzawiły i piekły gdy tylko próbowała, że tak czy siak nic nie widziała. W dodatku ból oczu był tak przejmujący, że nie była wstanie się poruszać. Światło było tak mocne, że nawet z zamkniętymi oczami wszystko wydawało się jej bardzo jasne, niemalże platynowe. Od razu przypomniało się jej pewne zdanie, ktoś ważny dla niej kiedyś jej to powiedział. Nie pamiętała kto, lecz zapamiętała ten cytat "Co zrobić kiedy dobroć cię oślepia?" - Nie rozumiała wtedy tego. Nadal nie wiedziała o co chodzi, aczkolwiek wiedziała, że zrozumie wkrótce. Otworzyła oczy. I wytrzymała ból, choć go nie rozumiała.
Avecra Vasseris
Avecra Vasseris
środa, 14 sierpnia 2013
Zjazd Zakochanych Poetów
Wsiadała do autobusu. W końcu nie mogła siedzieć na tym murku wiecznie, czas mija nieubłaganie. O tej godzinie w takiej małej mieścinie jeździ raczej mało autobusów, a ona nie miała pojęcia dokąd jedzie ten. Wcale się tym nie martwiła. Dalej niż za Sławno, lub Ustkę ją nie wywiezie. Usłyszała zgrzyt zamykających się drzwi i usiadła na niewygodnym, plastikowym siedzeniu. Autobus był pusty. Lecz niedługo posiedziała sama, do autobusu biegła staruszka, miała dużo szczęścia bo kierowca ją zauważył i zdążył jej otworzyć drzwi. Zdyszana, zmęczona srogo po sześćdziesiątce kobieta wsiadła do pustego jak ulice Warszawy po godzinie policyjnej autobusu. Opatulona lekkim szalem w kwiaty, ubrana w piękny staromodny, babciny płaszcz usiadła na miejscu naprzeciwko dziewczyny. I tak zaczęła się ich znajomość.
- Będzie padać, moja droga. Tak dawno nie padało... Och... moja mama nie będzie zadowolona, taka pogoda w jej urodziny, co za nieszczęście. Zawsze jest, jednak szansa, że się przejaśnij. - mrugnęła do niej okiem. I powoli zdejmowała kwiecisty szal.
- Tak, to prawda pogoda ostatnio nie dopisuje. Lecz, czy będzie padać to nie wiem... - Zdziwiona, starała się zachować spokój, aczkolwiek fatalnie jej to wychodziło.
- Nie wątp, moja droga, będzie padać - jestem o tym przekonana. Choć może nie w urodziny mojej mamy. Spójrz za okno, na horyzont. Widzisz te ciemniejsze kontury? To są burzowe chmury, szczęście że łaskawy kierwoca się zatrzymał bo inaczej musiałabym iść w deszczu. - Spojrzała, za okno. Rzeczywiście, jak lepiej się przyjrzała zauważyła ciemniejsze kształty za drzewami.
- Ile lat kończy pani matka? - To pytanie wydało jej się całkiem naturalne, a tym bardziej że sama starsza pani przed nią nie wyglądała młodo. Ku jej zdziwieniu, pani w płaszczu uśmiechnęła się i opanowana odpowiedziała.
- Cieszę się, że pytasz. Moja mama, kończy wkrótce setny rok życia. Traciła powoli wolę do życia, przestała jeść, nie uśmiechała się, lecz jak na jej wiek jest dość rozumna, i kiedy usłyszała że za ledwie trzy tygodnie ma urodziny, od razu wróciła jej radość i apetyt. Niewiele osób ma to szczęście przeżyć tak długi okres czasu, naprawdę. Obym i ja, była tak żwawa i pełna wigoru na starość jak ona. - Zaśmiała się - Przecież ja już najmłodsza nie jestem, powinnam się cieszyć, niewiele osób dożywa tak sędziwego wieku jak ja. Jestem tylko o trzydzieści pięć lat młodsza od mojej mamy. Wiem, kiedy jesteś młoda wydaje ci się, że to ogromna różnica. Lecz im bliżej ci do grobu tym mniejszą widzisz różnice pomiędzy dziesięć a trzydzieści. Ach... właśnie do niej jadę, o tak późnej godzinie. Chce mieć pewność, że wszystko u niej w najlepszym porządku.
- Więc pani matka, urodziła się w 1913 roku?
- Tak, najdroższa, była jeszcze światkiem wojny, tak samo zresztą jak mój mąż. Urodził się 2 września 1942 roku. Niesamowity zbieg okoliczności nieprawdaż? - Uśmiechnęła się zawiadocko i kontynuowała - Do mojej matuli w dzień jej urodzin ma przyjechać prezydent, i sam osobiście jej pogratulować. Zastanawiamy się obie czego dokładnie. Wszyscy sąsiedzi są podekscytowani, no bo nie codziennie ma się okazje być gościem na setnych urodzinach, prawda?
- Pani matka, musi być bardzo doświadczoną osobą, szkoda że my młodzi nie mamy tego doświadczenia. A jak już je mamy, to nie jest nam do niczego potrzebne.
- Och... tak, moje dzieci często pytają swoją babcię o radę, prawdę mowiąc, nawet moje wnuki często pytają moją mamę o radę. I dochodzą ciekawe opowieści z czasów dzieciństwa mamy, moje wnuki uwielbiają jej słuchać. To właśnie mój przystanek, za moment. Szkoda, że nie każdemu dane jest tak długo żyć, jak mojej mamie. Dlatego właśnie trzeba szanować życie, cieszyć się nim, i dbać o zdrowie. Ech... Bardzo przepraszam, że musiała pani wysłuchiwać tego wszystkiego. Mam nadzieje, że dojedzie pani bezpieczna. Gdziekolwiek młódka nie jedzie. - pomachała ręką na pożegnanie, uśmiechnęła się ostatni raz, zawiązała szal i wyszła z autobusu. I tyle ja widziała. A kiedy pełna życia pani zniknęła w ciemności, zaczął padać deszcz.
- Będzie padać, moja droga. Tak dawno nie padało... Och... moja mama nie będzie zadowolona, taka pogoda w jej urodziny, co za nieszczęście. Zawsze jest, jednak szansa, że się przejaśnij. - mrugnęła do niej okiem. I powoli zdejmowała kwiecisty szal.
- Tak, to prawda pogoda ostatnio nie dopisuje. Lecz, czy będzie padać to nie wiem... - Zdziwiona, starała się zachować spokój, aczkolwiek fatalnie jej to wychodziło.
- Nie wątp, moja droga, będzie padać - jestem o tym przekonana. Choć może nie w urodziny mojej mamy. Spójrz za okno, na horyzont. Widzisz te ciemniejsze kontury? To są burzowe chmury, szczęście że łaskawy kierwoca się zatrzymał bo inaczej musiałabym iść w deszczu. - Spojrzała, za okno. Rzeczywiście, jak lepiej się przyjrzała zauważyła ciemniejsze kształty za drzewami.
- Ile lat kończy pani matka? - To pytanie wydało jej się całkiem naturalne, a tym bardziej że sama starsza pani przed nią nie wyglądała młodo. Ku jej zdziwieniu, pani w płaszczu uśmiechnęła się i opanowana odpowiedziała.
- Cieszę się, że pytasz. Moja mama, kończy wkrótce setny rok życia. Traciła powoli wolę do życia, przestała jeść, nie uśmiechała się, lecz jak na jej wiek jest dość rozumna, i kiedy usłyszała że za ledwie trzy tygodnie ma urodziny, od razu wróciła jej radość i apetyt. Niewiele osób ma to szczęście przeżyć tak długi okres czasu, naprawdę. Obym i ja, była tak żwawa i pełna wigoru na starość jak ona. - Zaśmiała się - Przecież ja już najmłodsza nie jestem, powinnam się cieszyć, niewiele osób dożywa tak sędziwego wieku jak ja. Jestem tylko o trzydzieści pięć lat młodsza od mojej mamy. Wiem, kiedy jesteś młoda wydaje ci się, że to ogromna różnica. Lecz im bliżej ci do grobu tym mniejszą widzisz różnice pomiędzy dziesięć a trzydzieści. Ach... właśnie do niej jadę, o tak późnej godzinie. Chce mieć pewność, że wszystko u niej w najlepszym porządku.
- Więc pani matka, urodziła się w 1913 roku?
- Tak, najdroższa, była jeszcze światkiem wojny, tak samo zresztą jak mój mąż. Urodził się 2 września 1942 roku. Niesamowity zbieg okoliczności nieprawdaż? - Uśmiechnęła się zawiadocko i kontynuowała - Do mojej matuli w dzień jej urodzin ma przyjechać prezydent, i sam osobiście jej pogratulować. Zastanawiamy się obie czego dokładnie. Wszyscy sąsiedzi są podekscytowani, no bo nie codziennie ma się okazje być gościem na setnych urodzinach, prawda?
- Pani matka, musi być bardzo doświadczoną osobą, szkoda że my młodzi nie mamy tego doświadczenia. A jak już je mamy, to nie jest nam do niczego potrzebne.
- Och... tak, moje dzieci często pytają swoją babcię o radę, prawdę mowiąc, nawet moje wnuki często pytają moją mamę o radę. I dochodzą ciekawe opowieści z czasów dzieciństwa mamy, moje wnuki uwielbiają jej słuchać. To właśnie mój przystanek, za moment. Szkoda, że nie każdemu dane jest tak długo żyć, jak mojej mamie. Dlatego właśnie trzeba szanować życie, cieszyć się nim, i dbać o zdrowie. Ech... Bardzo przepraszam, że musiała pani wysłuchiwać tego wszystkiego. Mam nadzieje, że dojedzie pani bezpieczna. Gdziekolwiek młódka nie jedzie. - pomachała ręką na pożegnanie, uśmiechnęła się ostatni raz, zawiązała szal i wyszła z autobusu. I tyle ja widziała. A kiedy pełna życia pani zniknęła w ciemności, zaczął padać deszcz.
Dla Szelki
Wiem, że spóźnione życzenia. :) Ale Ci się należą.
Czasem jest mi źle,
Czasem los nie uśmiecha się
Czasem chmura burzowa nade mną lata
Lecz jeden uśmiech
I jedno słowo
sprawia, że cały świat uśmiecha się na nowo.
To o tobie. :) Najlepszego Szelka.
Avecra Vasseris
Czasem jest mi źle,
Czasem los nie uśmiecha się
Czasem chmura burzowa nade mną lata
Lecz jeden uśmiech
I jedno słowo
sprawia, że cały świat uśmiecha się na nowo.
To o tobie. :) Najlepszego Szelka.
Avecra Vasseris
poniedziałek, 12 sierpnia 2013
Avecra patrzy w kalendarz. :D
"Toż to już dwunasty sierpnia, jak do tego doszło?!" - pyta mniej racjonalna część mojego umysłu, zdaje się że to ta której słuchają się typowe blondynki. Jakże się cieszę, że czasem udaje mi się ją uciszyć. "Normalnie Avecra, wpierw był lipiec, potem nastał pierwszy sierpnia a dalej minęło te jedenaście dni, i jakoś doszliśmy do dwunastego sierpnia. Ciesz się, przeżyłaś już miesiąc wakacji, został ci jeszcze miesiąc". Tak. Mam zamiar myśleć optymistycznie, mam dość ciągłego gadania o tym, że minęła już CAŁA połowa wakacji, mam jeszcze dużo czasu, żeby wyjść i zrobić mnóstwo wspaniałych rzeczy. A prawdę mówiąc, te wakacje uważam za najlepsze. Poznałam cudownych ludzi, mam wspomnienia które będą we mnie żyły latami, zrobiłam rzeczy szalone, kompletnie bez sensu, ale dzięki nim czuje się szczęśliwa, spotkałam osoby na których mi zależy, nauczyłam się więcej w ciągu tych wakacji, niż w ciągu roku szkolnego. Jeżeli będą to czytać ludzie z Sandomierza - tak, to wy między innymi jesteście tymi niesamowitymi, pokręconymi i na maksa wyjątkowymi ludźmi. Myślę, że odkąd zaczęłam pisać tego bloga, zmienił mi się światopogląd, opinie na wiele tematów, mentalność. Może ktoś jeszcze, oprócz mnie - zauważy tą subtelna zmianę? W końcu nie pisalam już ponad miesiąc. :) Ale nie bójcie się, - choć ja się boje strasznie, nie zostawię od tak tego bloga. Na pewno nie teraz, nie dziś, nie za miesiąc. Mam parę pomysłów, kilka związanych z Bereniką, kilka z Zjazdem Zakochanych Poetów, a nawet kilka nowych.
Avecra Vasseris
Avecra Vasseris
Subskrybuj:
Posty (Atom)